Tegoroczny tramPOLinowy Dzień Dziecka odbył się 3 czerwca w jak zwykle bardzo gościnnych progach międzynarodowego przedszkola „Krecik”. Na miejsce dotarły aż 42 tramPOLinowe rodziny. Pogoda na początku nie sprzyjała niestety imprezie. Musieliśmy więc zmienić pierwotne plany i zamiast w przedszkolnym ogrodzie, rozpocząć spotkanie pod dachem.
Każde z przybyłych dzieci otrzymało piękną kartę zadań (autorstwa Kasi B.) do zbierania punktów i razem z rodzicami zabrało się do zaliczania poszczególnych konkurencji. Było ich razem 10, niektóre bardzo trudne! W tych ostatnich pomogli maluchom oczywiście rodzice. Konkurencje prowadziły ochotniczki spośród tramPOLinowych mamusiek. Były zadania sportowe, takie jak skakanie w worku, prowadzone przez Basię H., pokonanie toru przeszkód z Izą B., albo rzut piłką do celu z Ireną M. Marta R.-M. prowadziła zawody „wędkarskie” w łazience – dzieciaki łowiły magnetyczne rybki i kaczuszki.
Nie zabrakło oczywiście konkurencji artystycznych: przy stoliku Magdy J.-S. nasze pociechy malowały farbkami gipsowe figurki, u Izy M. robiły bransoletki z koralików (które potem mogły podarować swoim mamusiom na Dzień Matki), a u Marysi K. powstawały stworki z materiału. Stefania Sz. (czyli pisząca te słowa) zachęcała dzieci do malowania własnych portretów kredkami na wielkim arkuszu papieru. Kto umiał, podpisał swoje dzieło. U Ilony B. zaś trzeba było wykazać się zdolnością układania puzzli. Kto chciał, mógł też w ramach ostatniej konkurencji dać sobie pofarbować włosy zmywalną farbką u polskiego fryzjera Romana. Niektóre dzieci, które na zmianę koloru nie miały ochoty, zastąpili w tej konkurencji tatusiowie!
Między zdobywaniem kolejnych punktów, dzieci i ich rodzice posilali się wspaniałymi smakołykami przyniesionymi przez uczestników imprezy. Były ciasta, ciasteczka, sałatki, słone przekąski, owoce i inne pyszności. W kuchni czuwała Kamila S., by pomóc spragnionym kofeiny przygotować kawę lub herbatę. Tymczasem pogoda zrobiła nam wspaniałą niespodziankę, niebo się przejaśniło i wyjrzało słoneczko! Impreza szybko przeniosła się więc do ogrodu, uczestnicy wynieśli stoliki i jedzenie, a do dzieci przyszedł najprawdziwszy klaun.
Co więcej, okazało się, że klaun Rafał i jego koleżanka, klauniczka pani Basia (oboje z organizacji charytatywnej C4C) mówią po polsku! W czasie show dzieciaki poznały jeszcze jednego malutkiego klauna z kartonu, który był bardzo smutny. Trzeba było go pocieszyć. Nie pomogły niestety ani pieniądze, ani słodycze, ani wesołe miny… dopiero miłość zebrana prosto z serduszek małych widzów do kapelusza, rozweseliła małego klauna. Potem dzieci zbierały i rzucały kolorami z wielobarwnego „spadochronu”, na którym siedziały. Kolory dokonały magicznej sztuczki – znowu ożywiły zagubione obrazki z klaunowej książeczki.
Ten sam spadochron posłużył za chwilę do sportowej zabawy. Dzieci, trzymając jego brzegi w rączkach, podbijały szmacianą piłkę tak, by spadła na stronę drużyny przeciwnika. Grupa, w której było więcej starszych dzieci zwyciężyła miażdżąco 10:1, choć maluchy walczyły ze wszystkich sił. Na koniec zaś obydwaj klauni zabrali się za formowanie fantastycznych zwierzaków z baloników. Niektóre dzieci chciały pieska, inne kwiatek, ale najwięcej (i nie tylko chłopców) zażyczyło sobie wspaniałej szabli, z którą biegało potem po ogrodzie.
Wiele rozrywki dzieciakom dostarczył też plac zabaw – maluchy robiły baby z piasku, wspinały się na zjeżdżalnie, szalały na trampolinie i chowały się w kolorowym domeczku. Iwona Z. tymczasem wyciągnęła gitarę i raz dwa zgromadziły się wokół niej maluchy regularnie uczęszczające na zajęcia Polska Nutka. A ci, którzy nie mogli chodzić na te piątkowe spotkania, otrzymali wydrukowane teksty i też przyłączyli się do zabawy. Śpiewaliśmy, tańczyliśmy w rytm największych nutkowych hitów, aż wszyscy opadli z sił. Najwyższy czas, bo pora była na rozdawanie prezentów! Najpierw piękny tort (autorstwa Ilony B.) i upominek-niespodziankę otrzymała solenizantka i jedna z głównych tramPOLinowych organizatorek, Iza M. Zaśpiewaliśmy jej gorące „sto lat”, po czym okazało się nie tylko Iza miała w tym tygodniu urodziny. Drugie „sto lat” odśpiewaliśmy więc na cześć Igi, córeczki Marysi K., a trzecie dla jednego z tatusiów, Zdenka F.
A potem prezenty dostawali już wszyscy: dzieci z okazji Dnia Dziecka, a mamusie z okazji Dnia Mamy. Maluchy otrzymały czekoladki, bransoletki-saszetki z różnymi zwierzątkami i pamiątkowe dyplomy za udział w konkurencjach.
Zaś mamuśki zostały obdarowane torebką pełną próbek kosmetyków firmy Ziaja. W międzyczasie oczywiście zostały zjedzone do ostatniego okruszka dwa pyszne torty: urodzinowy owocowy Izy M. oraz drugi, z motywem misia, upieczony przez Ilonę B. specjalnie z okazji Dnia Dziecka.
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy, więc i my musieliśmy koło godziny 18.00 powoli zacząć żegnać się z imprezą. W pamięci naszej i naszych dzieciaków zostały jednak fantastyczne wspomnienia. Do zobaczenia za rok!
(autorka relacji: Stefania Szostok)